Przejdź do głównej zawartości
rysunek mężczyzny, który przykłada sobie lupę do oka
Czas czytania: 3 min

Okiem Szczepana, odc. 21: Pacjent i rehabilitant – zamiana ról

Szczepan Rybiński

Podopieczny Fundacji Avalon

Pewnie część z Was wie o tym, że specjalnie dla rodziców i bliskich naszych pacjentów zorganizowaliśmy serię spotkań z psychologiem – Tomaszem Garstką. W zeszły weekend odbyło się kolejne takie szkolenie, tym razem dla pracowników Fundacji Avalon. Przez dwa dni opowiadaliśmy i wymienialiśmy się doświadczeniami na temat pracy z pacjentem/Podopiecznym. W związku z tym, że pracuję w biurze Fundacji i mam kontakt z Beneficjentami, pomyślałem, że udział w takim szkoleniu może być dobrym pomysłem, ale nie sądziłem, że zafunduje sobie darmową psychodramę.

Sala, w której rozmawialiśmy, nie przypominała, gabinetu psychologa: nie było tam kozetki, oklepanych haseł motywacyjnych oprawionych w ramkę itd. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy o pracy z pacjentem. Czytaj: rehabilitanci rozmawiali, a ja słuchałem, co było całkiem fair, to oni są specjalistami na pierwszej linii frontu. Nie miałem zamiaru się wychylać i być kimś więcej niż obserwatorem.

Tak było póki prowadzący spotkanie nie ogłosił, że przyszła pora na odegranie sceny. Fizjoterapeuta miał pokazać, w jaki sposób rozmawia z pacjentem. Ok, tylko, kto odegra rolę pacjenta? Oczywiście większość oczu skierowała się teraz w moją stronę – skoro całe życie, przygotowywałem się do odegrania tej sceny, grzechem byłoby nie wykorzystać moich naturalnych talentów. Nie lubię być w centrum uwagi, ale coś takiego było do przewidzenia, więc nie protestowałem. Jednak fizjoterapeutka, z którą pracuję już ponad rok miała inne plany.

– A może zrobimy tak, że ty będziesz mną, a ja tobą? Zobaczysz, jak to jest. – zaproponowała, i oczywiście wszyscy poza mną podchwycili ten pomysł. Tym bardziej nie mogę się wycofać. Teraz nie chodzi już tylko o to, że mam występować publicznie.

Teraz mam też przekonać sam siebie do tego, żeby ruszyć się z miejsca, przełamać się, zmienić swoje przyzwyczajenia. Już rozmowa o swoich słabościach z kimś, kogo nie znacie, wymaga dużo otwarcia, ale gadanie z samym sobą na oczach innych jest jak przyjmowanie niezapowiedzianego gościa w samym środku remontu mieszkania.

Ale zaczynamy. Rehabilitantka przyjmuje typową dla mnie pozycję: jest lekko skulona, unika kontaktu wzrokowego, patrzy w kubek z kawą albo w podłogę. Wyraźnie nie ma ochoty na zajęcia. Nie powinno mnie to dziwić – jest środek tygodnia, chwilę przed 18, a ona (czyli ja) właśnie skończyła pracę w biurze. Znam dobrze tę sytuację, ale jestem wściekły, bo perspektywa jest inna. Wiem, że jestem uparty i leniwy, trudno będzie mnie zmotywować do zajęć. Wymieniamy kilka zdań, które są tak naprawdę odwzorowaniem naszej rozmowy sprzed kilku dni. Żadne argumenty nie działają, wiem, że pacjent w końcu się ruszy, ale zrobi to bez entuzjazmu. Jestem wkurzony. Gdybym, miał okazję rozmawiać ze sobą w taki sposób, na koniec zasadziłbym sobie kopa.

– Ok, poddaję się – powiedziałem, wychodząc z roli. Przedstawienie skończone, ale recenzje, jakie sobie wystawiłem, były średnie. Nie chodzi o użalanie się nad sobą, to byłoby zbyt proste. W tym przypadku pasują słowa, których zazwyczaj nie cierpię – konstruktywna krytyka.

Więc zanim następnym razem na sugestie rehabilitanta odpowiecie „nie”, spróbujcie wejść w jego/jej skórę. Czasami łatwiej jest oswoić lwa niż namówić do działania takiego pacjenta jak ja. A chyba rehabilitanci zasługują na współpracę z mojej/waszej strony.

Nie lubię prawić morałów, więc umówmy się, że to był pierwszy i ostatni raz.

Powiązane artykuły