Przejdź do głównej zawartości
Mężczyzna przy biurku czyta książkę.
Czas czytania: 7 min

Dlaczego zacząłem pisać

Tomasz Socha

Literatura to ogromna przyjemność. Jakże niezwykła jest możliwość samodzielnego kreowania historii za pomocą słów! Tak wiele można czerpać zarówno z poznawania myśli innych, jak i przekazywania innym własnych. Właśnie to pomaga mi żyć z moją przepukliną oponowo-rdzeniową.

Pierwsze moje książki

Czytanie kieruje każdego człowieka w stronę nieustannego rozwoju. Zachodzące w sytuacji czytania mechanizmy psychologiczne, takie jak: identyfikacja z bohaterem lub z sytuacjami, projekcja, kompensacja, modelowanie, racjonalizacja, fantazjowanie sprzyjają wzbudzeniu w czytelniku emocji. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że młody człowiek, który czyta, stanie się dorosłym, który myśli… Czytanie wpływa na różne obszary kompetencyjne: koncentracji, myślenia analitycznego, komunikacji, inteligencji emocjonalnej, wiedzy, wyobraźni, adaptacji oraz odpoczynku. Według mnie, jeśli ktoś mówi, że nie lubi czytać, to znaczy, że jeszcze nie trafił na swoją książkę.

dr Wanda Matras-Mastalerz, prezes Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego, adiunkt w Instytucie Nauk o Informacji Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie

Ja na swoje książki trafiłem już dawno temu. Rodzice wielokrotnie wspominali mi, że we wczesnym dzieciństwie moimi ulubionymi zabawkami był pewien czarny miś z ciemnożółtymi uszkami i brzuszkiem (mam go do dziś) oraz książki. Najpierw te obrazkowe, dla maluszków, które zapewne oglądałem z wypiekami na dziecięcej buzi, samemu, z rodzicami czy wspólnie z bratem.

Najpewniej zawsze gdzieś w pobliżu miałem i wspomnianego misia, i książki – opowiadające mi wszelakie bajki na dobranoc czy dobry dzień, przygody Koziołka Matołka – utrzymane w tej książeczce w nieco komiksowym stylu – przeurocze rymowanki dla dzieci – zdobione kolorowymi obrazkami przedstawiającymi chociażby znaną i lubianą lokomotywę – niesamowite legendy polskie, Kajtkowe Przygody, perypetię Rogasia z Doliny Roztoki oraz wiele, wiele innych. A przede wszystkim seria Jacek Kaczmarski opowiada i dwie całe w ilustracjach książeczki – Zakochany kundel i Kubuś Puchatek. A później ponownie Kubuś Puchatek, ale już z mniejszą ilością obrazków, a większą tekstu. Chyba pierwsza powieść, którą przeczytałem samodzielnie. Ania z Zielonego Wzgórza uchodzi za literaturę raczej dla dziewcząt. Mnie jednak urzekła ta rozgadana młoda dama żyjąca sobie z głową w chmurach. Zarażała swoją, jak to się mówi, pozytywną energią. Na pewno chciałem być trochę taki jak ona, radosny pomimo czyhających za zakrętem przeciwności losu. Tak samo jak chciałem być niczym bohaterowie jednej z gier komputerowej dzieciństwa mojego i brata – Diablo 2. Walczyć z potworami, nieumarłymi, demonami, ratować świat! Mogłem być wybrańcem, mającym za zadanie pokonanie zagrażającemu ludzkości zła. A później czytać o takich herosach, gdy w wieku lat czternastu odkryłem powieści, których akcję osadzono w świecie tej uwielbianej przez nas gry.

Fantastyczne światy, czyli czy osoba z niepełnosprawnością może być bohaterem?

Avalon to mityczny raj Celtów. W tymże raju panuje wieczne wiosna, niezachwiany pokój, a jego mieszkańcy nie zaznają żadnych chorób.

Dlaczego o tym mówię?

Myślę bowiem, że fundacja, na prośbę której napisałem niniejszy tekst, celowo nawiązuje nazwą do tej krainy. Czy uciekasz od czasu do czasu w świat wyobraźni? Ja bardzo często. Jak sądzę, to nam – osobom z niepełnosprawnościami, pomaga. Dlaczego uciekamy od rzeczywistości? Bóle, codzienne słabości, poczucie bycia słabszym od innych, czasem nawet może uważanie się za gorszego sprawiają, że świat rzeczywisty nam się nie podoba. Chcę świata, gdzie nie ma tej słabości. Gdzie mogę na chwilę o niej zapomnieć. Nie wiem, czy to pomaga zaakceptować tę rzeczywistość – bo na to i tak trzeba czasu, i to bardzo dużo – ale na pewno pomaga ją znieść. Pomaga się uspokoić po kolejnym dniu żmudnej rehabilitacji, wytrzymać kolejne myśli, że być może jest się wybrakowanym przez niepełnosprawność. Książki również przedstawiają nam bohaterów, którzy walczyli z tymi samymi problemami co my i je przezwyciężyli. Możemy pójść ich przykładem. Literatura to przecież inspiracja nie tylko do pisania, ale również do życia. Daje motywację, radzi nam, co powinniśmy zrobić w trudnych chwilach, uspokaja, pomaga zwalczyć stres oraz zwyczajnie dostarcza ogrom przyjemności.

Postanowiłem, że będę pisać!

Pisywałem przeróżne teksty. Od prostych przemyśleń przywodzących na myśl teksty z pamiętniczka, przez opowiadania – najpierw fantasy, potem obyczajowe, bawiąc się formą i stylistyką – po felietony czy eseje. Napisałem nawet utwór dramatyczny. No i całe mnóstwo wierszy – rymowanek, długą poezję białą oraz miniatury, w tym haiku. Mogę z całą pewnością powiedzieć, iż pisanie to moje życie. Jestem niczym Keiko Furukura – bohaterka powieści Dziewczyna z konbini autorstwa japońskiej pisarki Sayaki Muraty. Bohaterka ta jest nieco dysfunkcyjna, żyjąca w swoim świecie rządzącym się swoimi prawami. Autystyczna Keiko najbardziej na świecie pragnie pracować w konbini, czyli odpowiedniku polskiego sklepiku wielobranżowego.

A ja chcę pisać.

Jestem o tym przekonany od dnia, gdy wziąłem do ręki powieść Richarda A Knaaka Diablo: Królestwo Cienia. Odpłynąłem w fantastyczny świat, zostawiając problemy rzeczywistości za sobą. Tak jak później podczas czytania Sezonu Burz – czyli jednej z historii o Wiedźminie – czy twórczości Tolkiena. Pływałem między wyspami Ziemiomorza, przeszedłem przez zaczarowaną szafę do Narnii, poznałem bliżej losy Thralla – władcy orków z serii gier Warcraft. Wszystko dzięki książkom.

No i poznałem chyba moją ulubioną sagę fantasy, czyli Dragonlance. A w niej Raistlina – chorowitego maga podróżującego razem ze swoim bratem Caramonem, który jest przy okazji jego opiekunem.

Chorowitego maga…

Czyli osoba chora może być bohaterem w powieści fantasy? I to potężnym bohaterem? Oczywiście, że tak.

Ja, co prawda chodzący, ale jednak żyjący z przepukliną oponowo-rdzeniową chłopak, mogłem być bohaterem. Mogę.

Mam trzydzieści lat. Fantastyka nadal jest ubarwieniem szarej rzeczywistości. Nadal jest odskocznią. Jest również motywacją. Jestem jak ci herosi z książek! Moje problemy zdrowotne nie są mi straszne!

Tylko że nie żyję w świecie, w którym mogę pomóc sobie magią… Czyżby?

Literatura piękna

Tak, literatura jest piękna. W Zniknięciu słonia Haruki Murakami stwierdził: „Możesz się wściekać, ile chcesz, ale nic nie poradzisz na to, na co nic nie poradzisz”. Uwielbiam tego pisarza między innymi za to zdanie.

Niepełnosprawność stawia wyzwania. To oczywiste. Może jednak być źródłem motywacji. Myślę, że moja niepełnosprawność popchnęła mnie do tego, by pisać. Pisanie było bowiem – i jest nadal – świetnym sposobem na odreagowanie codziennych problemów wynikających z problemów zdrowotnych. To moja autoterapia. A oprócz tego sposób na dawanie innym czegoś od siebie. Czegoś dobrego.

Piszę i czytam, ponieważ to mogę robić, i to wyjątkowo mi wychodzi. Litera mnie uwrażliwia, przedstawia nowe spojrzenia na świat. Przedstawia nawet inne osoby niepełnosprawne.

Na przykład Nastkę ze Święta ognia Jakuba Małeckiego – najlepszego moim zdaniem polskiego autora. Wspomniałem, że Ania z Zielonego wzgórza wypełnia mnie pozytywną energią, ale Nastka Małeckiego jest w tym jeszcze lepsza! Ta bohaterka cierpiąca na mózgowe porażenie dziecięce zachowuje się może nieco dziecinnie, jednak jej wieczny uśmiech i nieprzerwana radość z życia niesamowicie mnie inspirują. Myślę sobie o tej bohaterce, kiedy dopadają mnie przygnębiające myśli.

Wracając do Murakamiego, uwielbiam literaturę japońską. Koreańską również. Specyficzny, minimalistyczny styl pisania bardzo do mnie trafia. W sumie czytając dzieła azjatyckich pisarzy, czuję się trochę tak, jakbym czytał fantastykę. Trudno to wytłumaczyć. Jest jednak w tej literaturze coś specyficznego, niesamowitego. Jeżeli chcesz to poznać, zapraszam Cię do czytania książek wydawnictwa Tajfuny, Państwowego Instytutu Wydawniczego czy Serii z Żurawiem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Mógłbym o tym jeszcze pisać i pisać…

Zakończmy to rozważanie poetycko. Cudownie uspokajającą poezją haiku.

Letni księżyc –

Klaszcząc w dłonie

Oznajmiam świt.

Autor: Matsuo Basho.

To wiersz o początku nowego dnia. I, jak czuję, o radości z jego nadejścia. Ja chyba żyję po to, by pisać. Pisać dla innych. Wobec tego z radością przywitam kolejny dzień. Choć problemy zdrowotne nie dadzą mi spokoju do końca życia. Jednak życie nie jest złe.

Ty także masz po co żyć. A jeśli nie, masz dla kogo. A jakiś cel się znajdzie. Polecam książki. Słowa. Spróbuj może coś napisać. Mnie to naprawdę pomaga. Witaj każdy dzień, klaszcząc w dłonie.

Tomasz Socha – urodził się 14 listopada 1992 roku. Od zawsze mieszka w Rudniku nad Sanem. Jest copywriterem, pisze wiersze, opowiadania, próbuje też swoich sił w publicystyce. Od urodzenia ma przepuklinę oponowo-rdzeniową. Lubi między innymi ćwiczenia fizyczne, dobrą literaturę oraz pomaganie innym. W swojej twórczości stara się pisać o dobroci, dając czytelnikom jak najwięcej uśmiechu.

Powiązane artykuły