Przejdź do głównej zawartości
Rysunek przedstawia rozzłoszczoną kobietę na wózku, która stoi przed wejściem do klubu, do którego prowadzą strome schody.
Czas czytania: 4 min

Niewidzialne chcą się bawić!

Sylwia Błach

Pisarka, programistka, dziennikarka

Choć moja przebojowość pozwala mi często wchodzić oknem, gdy do drzwi prowadzą schody, tematyka rozrywki sprawia, że czuję się niewidzialna. Niezależnie, czy szukam zabawy dla siebie, czy dziennikarsko badam ekscytujący temat – muszę lawirować pomiędzy głupimi spojrzeniami a architektonicznymi barierami. Choć moje problemy widać wtedy jak na dłoni, to z każdą przeszkodą znikam coraz bardziej.

Lateks, wózek, przyjemność, pejcz – wykreśl niepasujące

Dziennikarski research zaprowadził mnie do fascynującej części Internetu. Przygotowując jeden z tekstów dotyczących seksualności Polaków, przeglądałam ofertę spotkań i klubów dla osób zainteresowanych seksem bardziej niekonwencjonalnym – fanów bdsm (zachowań seksualnych związanych z uległością i dominacją), przebieranek, swingersów (osób, które dobrowolnie wymieniają się partnerami w celach seksualnych). W Warszawie miejsc, w których możesz przeżyć przygodę na jedną noc w przyjaznej atmosferze, jest naprawdę wiele. Klubów, w których obowiązuje skóra i lateks, a ludzie zaspokajają się w darkroomach (pokojach przeznaczonych do seksu) – jeszcze więcej. Niestety, na tym moje dziennikarskie badanie musiało się zakończyć: do żadnego z tych miejsc na wózku nie wejdę.

W Polsce przyjęło się myślenie, że osoba na wózku ma mieć dostęp do wszystkiego – gdzie w słowie „wszystkiego” kryją się urzędy, komendy policyjne, przychodnie medyczne, ale jakimś dziwnym trafem nie ma tam restauracji, barów, pubów, klubów tanecznych. Jeśli jakieś miejsce ma przystosowane wejście – musisz jeszcze zmierzyć się z wysokim barem, zza którego krzyczysz do barmana, aż w końcu cię zauważy. Niejednokrotnie z rozrzewnieniem przysłuchiwałam się historiom sprawnych przyjaciółek, które niczym w filmach siadały przy barze, by porozmawiać z barmanem, wypić drinka, poderwać stojącego obok przystojniaka. Moja głowa jest zwykle na wysokości pośladków rozmówców, a wszyscy wiemy, że gapienie się komuś na cztery litery, choćby najpiękniejsze, jest kiepskim rozpoczęciem relacji damsko-męskiej.

To nie koniec mojej listy smutków, gdy już przychodzi czas na imprezę – problemem zwykle okazuje się także znalezienie dostosowanej toalety, w której, w zależności od potrzeb i wytrzymałości żołądka, osoba z niepełnosprawnością może wykonywać różne czynności.

Jednak nie toaleta, nie bar, i nie schody są najgorsze, gdy idę na imprezę: zawsze, ale to zawsze trafi się ktoś, kto zachwycony moją odwagą, tym, że na wózku wyszłam do ludzi, zmiękczony zbyt wieloma promilami we krwi, postanawia stać się moim kompanem bądź kompanką. Ten ktoś byłby jeszcze fajnym elementem zabawy, w końcu wychodzi się po to, by poznawać ludzi, gdyby na wszystkie możliwe sposoby nie próbował się mną zaopiekować, przytulić, ze mną tańczyć, mnie upić, przybić piątkę, popłakać nad moim smutnym losem i ostatecznie powiedzieć, że jest ze mnie dumny. A mi w takiej sytuacji jak rzadko kiedy w życiu brakuje odwagi, by najechać tej osobie na stopę i skutecznie się jej pozbyć z mojej strefy komfortu.

Fetysze nie dla każdego

Są jednak miejsca, w których każda osoba nielubiąca nadmiernego dotyku od obcych i oceniających spojrzeń, znajdzie zrozumienie, przestrzeń do zabawy, w końcu: znajdzie spokój, bo każdy będzie nosił w sobie coś tak wyjątkowego, że wózek na parkiecie będzie najmniejszą sensacją. To wspomniane już imprezy w klimatach fetish – miejsca, w których każdy ma prawo czuć się widzialnym takim, jakim jest. Wiem to z researchu internetowego – z tekstów, wywiadów i artykułów, które przeczytałam.

Wierzę, że któregoś dnia moje badania wyjdą poza przestrzeń online. Ale potrzebujemy czasu. Temat seksualności to tabu w naszym kraju. Wszystko, co związane z tą mniej popularną, mroczniejszą, przywodzącą na myśl karty powieści E. L. James, to tabu podniesione do potęgi drugiej. Nie wiem, którą potęgę musiałabym przywołać, by powiedzieć o seksualności osób z niepełnosprawnościami zainteresowanych fetyszami – temat ten sprawia, że rozmówcom wybucha mózg. Mam wrażenie, że dosłownie, bo gdy mówię, że badam na przykład sex-tech, to ich oczy osiągają takie rozmiary, jakby ciśnienie w głowie naprawdę miało wysadzić czaszkę.

Dlatego dziś, gdy temat bdsm budzi kontrowersje nawet wśród osób sprawnych, marzę o czymś mniejszym: dostępności do rozrywki. Do miejsc, w których mogę się zrelaksować, do restauracji, w których mogę się spotkać ze znajomymi, do barów, w których spędzę czas z ukochanym. Dziś moja potrzeba zabawy pozostaje niewidzialna.

Sylwia Błach – pisarka, programistka, dziennikarka. Autorka 5 książek z gatunków groza/thriller/dla dzieci. Wiosną ukaże się jej thriller feministyczny „Pokój krwi”. Fascynatka życia, w wolnym czasie najchętniej zwiedza świat i czyta książki

Powiązane artykuły