Przejdź do głównej zawartości
rysunek mężczyzny, który przykłada lupę do oka
Czas czytania: 2 min

Okiem Szczepana, odc. 14: Chcesz zostać bohaterem? Nie, dziękuję.

Szczepan Rybiński

Podopieczny Fundacji Avalon

„O, widzę, że Pan jest samodzielny” – takie komplementy słyszę czasem od osób, które widzą jak zamieniam wózek na balkonik. Powiecie: „to super”. Owszem, jeśli miałbym 6 lat, ale w tym roku kończę trzydziestkę i na takie słowa uznania jest już chyba trochę za późno. Poza tym, jak mam zareagować? Wypadałaby odpowiedzieć „dziękuję”. Tylko, że kiedy słyszę coś takiego, nie czuję wdzięczności, lecz irytację.

Korzystanie z toalety, zrobienie śniadania, przejście z pokoju do kuchni – w skrócie: nuda. Ale też konieczność. Czynności, bez których nie wyszedłbym z domu. Ok, może w moim przypadku wymaga to trochę więcej wysiłku, ale to nie znaczy, że czekam na brawa. Pamiętam jak pierwszy raz samodzielnie stawałem przy ścianie bez asekuracji. Adrenalina wylewała się na podłogę. Równie dobrze mógłbym spróbować wspiąć się na wieżowiec. W tamtym  momencie to był poważny progres, ale wyzwanie stało się już normą.

To, że jestem niepełnosprawny nie znaczy, że nie mam ambicji, bo potrzeba zaspokajania ambicji to potrzeba rozwoju. Jeśli dostaje brawa za coś, czego nauczyłem się dwie dekady temu, cofam się do czasów, kiedy byłem małym dzieckiem, a nie o to chodzi.

Nie wiem dlaczego, ale zdaje się, że według wielu osób wózek jest idealnym środkiem lokomocji dla wiecznego chłopca, zielonym światłem dla ciągłego głaskania po głowie. A ja jestem już dorosłym człowiekiem, który raz na kilka dni musi przyciąć zarost. I choć nie cierpię tego robić, to jednak nie wróciłbym do czasów kiedy miałem kilka lat.

Powiązane artykuły