Przejdź do głównej zawartości
rysunek mężczyzny, który przykłada lupę do oka
Czas czytania: 2 min

Okiem Szczepana, odc. 3: Spacer po domu ze szkła

Szczepan Rybiński

Podopieczny Fundacji Avalon

Na początek wyjaśnienie. Artykuł jest o tym, jak to jest być obserwowanym, a nie o tym, jak to jest być pod obserwacją. Dom ze szkła jest metaforą punktu widzenia, a nie więzieniem. Z domu zawsze można (i trzeba) wyjść.

Przez większość życia mieszkałem w małej miejscowości, więc moja niepełnosprawność nigdy nie wzbudzała wielkiego zainteresowania, a widok wózka nikogo nie dziwił. No, może poza małymi dziećmi, ale wiadomo – dla nich wszystko jest nowe: samochód-kotek-piesek-rower-kwiatek-wózek inwalidzki – co to za różnica?  Wystarczyło powiedzieć „cześć” i podać rękę, żeby przełamać lody.

Sytuacja zmieniła się, kiedy wyprowadziłem się z domu do Warszawy. Miasto niezależnie od pory jest w ciągłym ruchu. Codziennie można spotykać kogoś nowego – nawet po kilku latach mieszkania w jednej dzielnicy, więc kiedy wychodzę, być może dla kogoś to ja jestem tym „nowym”. Nowym, ale nie anonimowym. Przez to, ale też dzięki temu, że poruszam się na wózku, łatwo nadać mi tożsamość: „chłopak/facet/gość na wózku”. Nie ma w tym nic negatywnego. Nazwanie, czegoś lub kogoś, to nie zawsze to samo, co pokazanie palcem. Można się spierać o to, jaka nazwa bardziej razi. Chyba wszyscy się zgodzicie, że na szczycie słów do odstrzału jest „kaleka”. A co z „inwalidą” albo nawet „niepełnosprawnym”? Jeszcze do niedawna określenie „kulawy”, które słyszałem od innych osób poruszających się na wózkach, budziło mój sprzeciw, ale z czasem okazało się, że to tylko sposób na oswajanie potwora, który tak naprawdę nie gryzie. Uwaga-uwaga. Nadjeżdża kulawy! Bu!

„Gapienie się” można traktować jako ciężar, ale przecież nie jestem bezbronny. Jeśli ktoś przesadza, mam prawo zwrócić mu uwagę. Jednak z drugiej strony – może jeśli pełnosprawni dobrze się przyjrzą, wtedy zobaczą, że niepełnosprawni są „normalni” (cokolwiek to znaczy). Tym jest dla mnie dom ze szkła: sytuacją, w której obserwowany i obserwujący mogą się zamieniać miejscami, dowiadując się czegoś o sobie nawzajem. A jeśli skończy Wam się cierpliwość, bo ktoś za długo się przygląda, zawsze możecie podejść do tej osoby, przywitać się i podać jej rękę. Dziecinnie proste, co nie?

Powiązane artykuły